poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 6 „Zmrużę oczy, za­cisnę pięści"

Perspektywa Jasmin

     - Jasmin, masz nie sprawiać kłopotów. Nie chcę później słuchać narzekań tej jędzy. Rozumiesz? - Jasne, że rozumiem. Ale dlaczego nie zapytasz mnie, czy chcę tam jechać, czy w ogóle mam ochotę spotkać się z nimi?
     - Tak mamo – tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. To naprawdę boli. Bardziej zależy jej na opinii  kochanki ojca, niż mojej. Koniec końców jednak już się przyzwyczaiłam.
     - Cieszę się, że się rozumiemy. – Margaret pogłośniła muzykę w radiu. Pewnie dlatego, żeby nie musieć więcej ze mną rozmawiać. Jakoś mi to nie przeszkadza i tak nie mamy o czym. Wątpię, żeby w ogóle wiedziała jaki jest mój ulubiony kolor. Pewnie nie pamiętałaby mojego drugiego imienia, gdyby sama mi go nie nadała. A może nie pamięta nawet tego? Z resztą nie ważne.
W tej chwili liczy się jedynie to, że mam jeszcze pół godziny zanim dojedziemy na miejsce. Poważnie nie mam ochoty siedzieć z tymi ludźmi przez całe dwa dni. I tak jestem tam nie potrzebna. Właściwie to nigdzie nie jestem potrzebna, ale szczególnie tam. Bo niby po co mam zakłócać ten obrazek ślicznej rodzinki? Mamusia, tatuś i dziecko. Książkowo, tak jak powinno być! A no tak zapomniałabym, jest jedna skaza na tym idealnym kolorowym obrazku. Mianowicie ja. Tatuś niestety ma jeszcze jedno dziecko z poprzedniego małżeństwa. Wiem, że Sophie za mną nie przepada, w sumie ja za nią też. W końcu to ona zniszczyła moje życie. Pamiętam to doskonale.

Nine years before.

      Siedziałam i bawiłam się razem z Heder. Moją ulubioną lalką. Było już późno i dawno powinnam spać, dlatego siedziałam w ciemności. Mama nie mogła się dowiedzieć. Byłaby zła. Heder tańczyła właśnie z panem misiem tango, kiedy usłyszałam jak coś uderza o podłogę. Później jak ktoś krzyczał. Mama… Podeszłam do drzwi i stanęłam w ich progu. Poraziło mnie jasne światło korytarza. Szybko wybiegłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i zatrzymałam się na ostatnim stopniu. Zawsze byłam drobna, dzięki czemu nie było mnie widać zza poręczy.
      - Jak śmiesz! Po tylu latach małżeństwa! Z tą ździrą. – mama cały czas krzyczała. Zakryłam uszy dłońmi nienawidziłam, kiedy była zła. Po podłodze walały się kupy porozrzucanych talerzy. Mimo wszystko ciągle słyszałam mamusię. – nie dostaniesz ani grosza rozumiesz! Ani najmniejszej durnej groszówki! Dziecka też nie dostaniesz! Nie licz na durne alimenty! Nie wyciągniesz ze mnie ani grosza. – nie rozumiałam dlaczego tak krzyczą. Co tatuś zrobił złego, że mama popadła w taką furię?
     - Margaret, uspokój się. To…
     - Mam gdzieś twoje wyjaśnienia. – bałam się, bałam się okropnie. Momentalnie zaczęłam płakać i nie mogłam już usiedzieć na miejscu, więc zerwałam się na nogi.
     - Tatusiu!! – przylgnęłam do jego nóg wycierając krople w spodnie jego garnituru. – Co się, co się…
     - Idź do siebie Jasmin.
     - Ale…
     - Powiedziałem idź do siebie! – tata nakrzyczał na mnie. Nigdy tego nie robił, spojrzałam na panią z dużym brzuchem siedzącą na kanapie uśmiechnęła się do mnie . Ja tylko rozpłakałam się i pobiegłam do swojego pokoju.
     - Jasmin! Czy ty zawsze musisz być takim nierozgarniętym dzieckiem? – skrzywiłam się. Od lat nie byłaś na ani jednej mojej wywiadówce. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz spędziłyśmy ze sobą więcej niż pół godziny. Nie masz prawa mnie oceniać. – Mówię do ciebie od jakichś pięciu minut. Jesteśmy na miejscu. Zabierz swój bagaż. – zrobiłam o co prosiła i chwilę później stałyśmy już przed drzwiami zielonego domu. Margaret zadzwoniła kilka razy i zatupała nogą spoglądając na zegarek. Nie wierzę… nie, w sumie to wierzę, że chce się mnie pozbyć tak szybko. Pewnie  już ma zaplanowany maraton po dyskotekach. W tym momencie drzwi otworzyły się i stanęła w nich wysoka blondynka, posyłając mi ciepły uśmiech. Tak gdyby jeszcze tylko był prawdziwy. Doskonale wiem, że kiedy te drzwi się za nami zamkną zrobi się oschła i oziębła. Przerabiałam już to nie raz.
     - Och witaj Margaret, wyglądasz tak… szykownie – tak, czy tylko mi się zdawało, czy to zdanie ociekało ironią? – Aż nie mogę uwierzyć, że masz już ile? 50 lat? – Sophie spytała tonem pełnym sarkazmu. Oho, chyba zaraz rozpocznie się burza. Dlaczego ja zawsze muszę być w jej samym środku.
     - Mam czterdzieści, ale nie przyjechałam na pogaduchy – mama wysyczała. Założę się, że już dawno chciałaby być na swojej imprezie. – Zostawiam wam Jasmin. Muszę już się zbierać. Mam ważne spotkanie. – w dzień wolny? Brawo Margaret… nie czekając dłużej weszłam do środka, gdzie zastała mnie pustka. Usłyszałam warkot silnika i już wiem, że zostałam sama.
     - Mark jest w pracy. Wróci wieczorem. – no jasne on wiecznie jest w pracy niezależnie od tego czy ma nową czy starą rodzinę.  – chcesz może coś do picia?
     - Nie dziękuję, pójdę do siebie  - wiem, że nie chce ze mną przebywać zbyt długo, zresztą… vice versa. Poszłam do mojego pokoju. Cóż, tak mam  tu swój pokój dostałam go, kiedy wyprowadził się z domu. Powiedział, że zawsze mogę ich odwiedzić, ale słowa a czyny to dwie różne rzeczy. Nie rozpakowywałam nawet bagażu. Usiadłam na łóżku, a chwilę potem zasnęłam.
      Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu z kolorowymi, ciepłymi ścianami. Chwilę zajęło mi domyślenie się gdzie jestem. Na wyświetlaczu widniała godzina 6:00. Cóż i tak pewnie już bym nie zasnęła więc wstałam  zakładając na nogi białe japonki które służyły mi jako kapcie za każdym razem, kiedy tutaj przebywałam. Po cichu zeszłam na dół, żeby zrobić sobie coś do picia. Nie chciałam obudzić Taty, Sophie oraz Emmy. Emm, nic do niej nie mam, ale czasami boli mnie to że całą uwagę poświęcają jej, nawet kiedy jestem tuż obok. W sumie racja, że jest mała i potrzebuje ojca. Ale jakby nie patrzył to ona mi go odebrała, ona i Sophie. Poza tym widzi go codziennie, a ja w najlepszym razie, kilka dni na pół roku. Westchnęłam kierując się do kuchni. Nie spodziewałam się tego, co ujrzałam. Siedział tam mój ojciec nad jakimiś papierami. Uśmiechnął się do mnie ciepło i poklepał miejsce obok siebie.
     - Chodź Jas – tak dawno, na prawdę dawno nie słyszałam tego określenia. Może to dziwne, ale z tego powodu poczułam, jakby moje serce zabiło jeszcze mocniej. – Więc co w szkole? – niby normalne pytanie każdego rodzica, ale jego też dawno nie słyszałam, więc z radością zaczęłam opowiadać wszystko ojcu. Oczywiście pomijałam, wiadome szczegóły. Spędziliśmy naprawdę miły poranek.
Ale jak zawsze świat działa według zasady: Kij i marchewka. Coś musiało się schrzanić. Po południu przyszła Sophie i zakłóciła te wspaniałe kilkadziesiąt minut mojego życia.
     - Obiecaliśmy że zabierzemy Emmę do zoo, pamiętasz kochanie?
     - Ależ oczywiście. Kochanie – od tych wszystkich "kochanie" zaczęło mnie mdlić. – Co w związku z tym?
     - Mówiłam ci, że mam 3 bilety na dzisiaj. – ojciec zamrugał, jakby nie wiedział o co chodzi. – wstęp jest za godzinę. Chcę iść wtedy, bo są jakieś dodatkowe atrakcje.
     - Ale… - Mark spojrzał na mnie, jakby nagle sobie o mnie przypomniał. – Jasmin.
     - Och Mark. Jasmin na pewno nie będzie zła, prawda? – czy to przypadek, że kolejny raz w tak krótkim czasie słyszę to zdanie? Boli. – Na pewno zrozumie i zechce sprawić przyjemność swojej małej siostrzyczce, prawda? – dlaczego to zdanie zabrzmiało tak ostro? Posłałam ojcu tylko pokrzepiający uśmiech. W głębi duszy jednak jak mantrę powtarzałam. "Proszę nie zostawiaj mnie. Proszę..."
     - Dobrze Sophie. Masz rację obiecałem to Emm. – poczułam jak moje ciało drży. No tak, nie może być zbyt idealnie, bo wtedy wszechświat się rozpadnie, prawda? Jedynym sposobem, żeby przetrwał musi być moje „wspaniałe” życie.
       Wyszli. Znów zostawili mnie samą. Przez chwilę miałam jeszcze nadzieję, że ojciec nie jest taki jak ona, ale nie. Nawet nie obejrzał się zamykając drzwi. Nie wymówił ani słowa. Zupełnie jak wtedy. Po prostu zniknął, odszedł z mojego życia, nie mówiąc nawet żadnego „cześć”. A wiecie co z tego wszystkiego było najgorsze? Właśnie  to, że była to moja wina. A przynajmniej tak się czułam. Bo przecież, tak nagle wszystko się skończyło. On odszedł, a matka zapomniała o mnie. Wiecie jak bolało? Nie,  ciągle boli. Ten ból ujawnia się na każdym moim kroku. Jakbym chodziła po szkle. Wszystko jest takie kruche  i łatwo się skaleczyć. Ale tym razem jest gorzej. Bo nie mam nikogo. Ani pana misia, przyjaciół, nawet afery. Nie chce tak żyć…  Chcę to skończyć. Ale na pewno, znów się wystraszę. Stchórzę i zacznę się ratować na wszystkie sposoby. Chcę końca. Końca tego wszystkiego.
Wybierz naklejkę lub emotikona

14 komentarzy:

  1. Fajny
    życzę weny
    zapraszam do mnie:
    nadzieja-jestzawsze.blogspot.com
    przypadek-niesadze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. suuuuppppccciii !
    jej matka ... ugh... brak slów ,a ojciec jeszcze gorszy . >_<

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ♥
    Gdyby nie jej rodzice...
    Ani ojciec, ani matka nie zasługują nad opieką nad nią!
    Komentarz nico krótszy niż zwykle, ale piszę z telefonu i jest to dla mnie dość niewygodne.
    Po za tym wy wiecie, że was U W I E L B I A M *u*
    Życzę weny!
    Enjoy xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CHAMSKA REKLAMA!
      SPAM!
      COKOLWIEK!
      Założyłam nowy blog :)
      hurt-harrystyles.blogspot.com/
      Enjoy xx.

      Usuń
  4. Ta cała Sophie strasznie mnie wkurza...ale zawsze są jakieś czarne charaktery. Ogólnie rozdział bombowy....bardzo ładnie piszecie. Troszkę krótki, ale co tam....gdy to czytałam, wczułam się w rolę Jasmin..to na prawdę boli jak się patrzy na to z jej perspektywy...oby jej się ułożyło lepiej w życiu.
    Zapraszam do mnie http://one-direction-ghosts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak bardzo jej współczują. Chryste, to straszne co musi przeżywac. A ta cała Sophie... Co za babsztyl... Ładnie mówiąc, bo nie będę na forum przeklinac... A ojciec i matka, też sie nie popisali!
    To co dzieje się w głowie Jasmine musi byc - na pewno jest - okropne... Mam nadzieję, że będzie lepiej :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny cudowny rozdział kochane! :*
    P.xx

    Zapraszam też do sb, na noooowy rozdział :P
    http://someday-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wybaczcie, że tak krótko ale piszę na telefonie -_-
      xx

      Usuń
  7. WOW!
    Ja was podziwiam...
    Ten blog jest zdecydowanie bardziej refleksyjny od tamtego...
    Jest bardziej tajemniczy.
    Je jest typowy i słodki!!!
    Jest I-DE-AL-NY!!!
    Wy piszecie I-DE-AL-NIE!
    a was podziwiam...
    Za pomysły...
    Za umiejętności.
    Za ciężką pracę.
    Za talent.
    Jesteście genialne ;D
    A postać Jasmin...
    KOCHAM!!!

    Przepraszam, że tyle nie komentowałam ale naprawdę brak mi czasu i podziwiam was również za to ,że dodajecie rozdziały regularnie!
    Ogólnie.
    Ten blog jest jednym z najlepszych!
    A wy jesteście jednymi z najlepszych bloggerek ;)
    Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę braki w komentarzach ale obiecuję, że to od dzisiaj się poprawi!!!
    I'm promise!!!

    KOCHAM WAS I TEGO BLOGA ;)
    PS. U mnie rozdział
    Jak chcecie to zapraszam ;D
    http://i-anger-pain-hate-and-one-direction.blogspot.com/2014/04/rozdzia-xxv.html

    OdpowiedzUsuń